FRUSTRACJE MATKI POLKI

Najpierw jest dziewczynka. Matki uczą swoje córki, aby te  nie były emocjonalnie uzależnione od innych. Mają raczej odgrywać rolę akuszerek cudzych aspiracji.

„Dziewczęta tłumią wiele wewnętrznych potrzeb i pomysłów, toteż dorastają w przekonaniu, że nie osiągnęły dostatecznie wiele, czują się niespełnione i niezaspokojone.” (Susie Orbach)

A potem jest kobieta. Wchodzi na rynek pracy, rusza przed siebie aby osiągnąć coś w życiu.

Udowadnia, pokazuje, walczy i mimo, że nie lubię tego słowa – to TAK walczy(!). Każdego dnia walczy o swoje miejsce, o zauważenie, o awans, o podwyżkę.

Pracuje po godzinach, pracuje ponad normę. W wielu sytuacjach nawet odczuwa satysfakcję ze swojej pracy.

W literaturze fachowej nazywa się to „błędem potwierdzenia”. Zaczynasz wierzyć i odnajdywać potwierdzenia, że ta praca jest Twoim sensem istnienia i że jest czymś najlepszym co mogło cię w życiu spotkać.

W tym stanie ciągłego niezaspokojenie i niespełnienia ale i ciągłego do niego dążenia ta niezależna kobieta postanawia zajść w ciążę. Od jakiegoś czasu jest już w stałym związku z mężczyzną. „Próbą rozwiązania tego stanu psychicznego (niezaspokojenie i niespełnienia) jest poszukiwanie więzi z innymi.” Więc jest ten mężczyzna i potem jest i dziecko.

BACH! FRUSTRACJA NR 1

Tutaj zaczyna się najlepsza część.

Kobieta – teraz już i Matka – chce się rozwijać, chce być najlepsza, chce być dopasowana czyli taka jak oczekują od niej INNI – mąż, matka, babka, społeczeństwo, nawet i samo dziecko – przecież kobieta matka wie już jakie oczekiwania wobec niej ma i jej dziecko. Przecież już przeczytała 100 pozycji poradnikowych jak być „najlepszą matką”.

Kobieta niby chce wrócić do pracy ale co na to ci wszyscy ONI? Zapomina o tym czego sama chce dla siebie. Zawsze przecież była „dla kogoś”, miała być ”jakaś” „określona”.

Ostatecznie postanawia zostać w domu rok czasu dla świętego spokoju. Mocno wierzy, że właśnie dla „swojego spokoju” ale tak naprawdę gwarantuje sobie ten spokój bo dzięki tej decyzji wie, że nikt nie będzie jej mówił, że powinna zrobić inaczej, nie będzie czuła na plecach spojrzeń INNYCH.

No i Kobieta Matka wraca do pracy w końcu. Pełna lęku i niepokoju o to czy poradzi sobie w czymś w czym wcześniej pływała jak ryba w wodzie. Do tego ma jeszcze sprostać dotychczasowym oczekiwaniom.

Kobieta Matka myśli sobie, że da radę. „Ja nie dam rady?” Będzie to trochę dyskomfortowe prze jakiś czas, trzeba będzie trochę wcześniej wstawać, później chodzić spać, trochę się napocić ale „bez pracy nie ma kołaczy” – powtarzała jej własna matka lub ojciec.

TRACH! FRUSTRACJA NR 2

Dziecko zaczyna chorować. No przecież jak jest w żłobku to nie ma opcji aby nie złapało jakichś zarazków.

Pani ze żłobka, przedszkola, szkoły zawsze w pierwszej kolejności dzwoni do matki. Skąd przekonanie, że to właśnie matka powinna odebrać dziecko z placówki?

Niektórzy stwierdzą, że być może ten numer jest jako pierwszy wpisany w formularzu i Pani naturalnie wybiera numer, który jest pierwszy? Nawet jeżeli tak jest to czemu w ogóle formularz jest skonstruowany w ten sposób? Kto kiedyś wpadnie na pomysł aby zrobić odwrotnie?

No i kolejne pytanie czy wtedy rzeczywiście Pani zadzwoni najpierw do taty?

No i Matka Polka rzuca wszystko, idzie do szefa i mówi, że musi wyjść bo dzwonią aby odebrać. Koleżanki i koledzy z pracy krzywo patrzą bo cała pozostawiona robota spada na nich.

Matka Polka myśli – zrozumieją, jeżeli ma system operacyjny w głowie – nie szukania winy w sobie. Jeżeli JEDNAK ma system obwiniania siebie – będzie sfrustrowana, niezadowolona i w napięciu.

Jednak pójdzie i tak bo przecież to jest jej odpowiedzialność, jej powinność, jej…, jej… wpiszcie tutaj cokolwiek.

SZAST! FRUSTRACJA NR 3

Dziecko idzie do szkoły. Wydawałoby się, że większość trudności mamy za sobą. Zarazki i bakterie okiełznane. Transport można już jakoś ogarnąć bo szkoła blisko…oby.

Samodzielny powrót do domu jest wręcz atrakcją, oznaką samodzielności, dumą i radochą.

No ale ale! Nie może być tak prosto.. Co jeżeli nasze dziecko ma problemy w szkole? Lekcje są dla niego trudnością, nie daje sobie rady w odrabianiu zadań domowych, ze szkoły wciąż spływają uwagi ewidentnie nacechowane pretensjami i obwinianiem, że jesteś złą matką, która nie dba o swoje dziecko? Matką, która poświęca mu za mało czasu? Matką, która…o zgrozo! dba tylko o siebie, o swój rozwój zawodowy lub intelektualny…tak przecież nie można.

No tak – wzorem naszych mam powinniśmy zostać w domu i być w gotowości na każdą trudność jaka napotka nasze dziecko. Takie przekonanie przynajmniej funkcjonuje w głowach wielu z nas.

Nie tylko w naszych głowach, bo również sfrustrowanych Pań nauczycielek, które te uwagi wysyłają a także innych matek.

Nie ma to jak dostać w twarz od innej kobiety. „Woman Shaming” to zjawisko, o którym ostatnio dużo się mówi, a które pięknie zbadała i opisała Marta Bierca. Zachęcam do poczytania. https://tiny.pl/9w656

Kiedy już uspokoisz w sobie wyrzuty sumienia związane z tym, że postanowiłaś być matką pracującą i do tego być dumną z tego, że masz możliwość w ten sposób o siebie zadbać i, że Twoje dziecko nie musi być intelektualistą, i że fakt, że dostaje gorsze oceny nie jest podstawą do sądzenia, że w przyszłości skończy pod budką z piwem – lądujesz w świecie COVID – 19. (!!!!)

PRAST! FRUSTRACJA NR 4

Telefon ze szkoły „Pani dziecko jest zgłoszone na kwarantannę”. Przez następne 10 dni będzie miało zajęcia zdalne.

Tutaj warto posłuchać podcast na temat elastyczności psychologciznej, który już wkrótce pojawi się na naszym kanale.  Keep the Balance in Shape • A podcast on Anchor

SZACH MAT…