Trwają wakacje, w naszym przypadku jest to okres kolonii i półkolonii, podczas których od kilku lat mierzymy się z nowym wyzwaniem, a mianowicie problemem telefonów, tabletów i innych urządzeń elektrycznych.

Problem uzależnienia od internetu staje się coraz bardziej poważny. Widać to na ulicy, w domu, w kawiarni. Rozejrzyjcie się wokół. Zaobserwujcie jak komunikują się siedzący w grupie nastolatkowie np. w kawiarni lub w parku. Każdy wpatrzony w swój smartfon. Przesyłają sobie informacje, zdjęcia komentując je zwracając się nie bezpośrednio do nadawcy, który jest tuż obok, lecz za pomocą sieci. Wydałoby się, że zjawisko to dotyczy jedynie młodych ludzi. Niestety tendencja do korzystania bez przerwy z internetu dotyka coraz to inne grupy wiekowe. Siedząc przy stole na przyjęciu w towarzystwie pań i panów w przedziale wieku od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu lat spostrzegłam dwie osoby, które z ożywieniem dyskutowały na tematy polityczne bez przerwy surfując w Internecie. Wzbudziło to dezaprobatę pozostałych biesiadników. Reakcja tych dwóch osób była zaskakująca. Tłumaczyły swoje zachowanie tym, iż sprawdzają i poszukują najnowszych informacji na temat poruszany w towarzystwie. Wyjaśnienie to zostało przez pozostałych ze zrozumieniem przyjęte.

Świat został owładnięty przez nowe technologie. Nie wyobrażamy sobie już pracy bez korzystania z telefonu, komputera, tabletu. Komunikacja między ludźmi w organizacjach opiera się na poczcie elektronicznej. Polecenie wykonania zadania pracownikowi bez wysłania go mailem nie jest zobowiązujące., wykonanie pracy bez potwierdzenia jej drogą mailową nie jest dowodem jej wykonania, data wysłania wiadomości, oferty  i odbioru jest gwarantem wywiązania się z ustaleń czy terminów. Internet zastępuje obecnie encyklopedie, fachową literaturę, poradniki, prasę, książkę telefoniczną, wydawnicze formy reklamowe. W małym pudełku za pomocą internetu mieści się cały świat. Szybkość przepływu informacji wymusza na ludziach szybkie reagowanie a zbyt duża ich ilość powoduje dezorganizację, przytłoczenie  i zmęczenie.

Do psychologów, psychiatrów coraz częściej zgłaszają się ludzie, których gnębi lęk, że coś ich ominie, jeżeli nie będą stale zalogowani na portalach społecznościowych, bez natychmiastowego dostępu do poczty elektronicznej lub telefon będzie wyłączony. Lęk ten jest tak dokuczliwy, że odbiera radość z obcowania ze światem rzeczywistym i zamyka ich  w świecie wirtualnym. Przymus korzystania z urządzeń elektronicznych staje się trudny do okiełznania. Tak jak w przypadku każdego uzależnienia ponoszą oni koszty społeczne i osobiste.

Ludzie świadomi problemu, doznający skutków pracy pod ciągłym przymusem bycia dostępnym próbują zerwać „smycz”, na której są prowadzeni przez urządzenia elektroniczne. Wyznaczają dni w tygodniu bez telefonu, komputera, odbierania maili służbowych. Niektórzy podejmują decyzję o „abstynencji elektronicznej” na czas urlopu. Digital detoks to jedyny ratunek aby uchronić  się przed poważnymi , psychicznymi skutkami ciągłej presji sprostania temu, co niosą ze sobą nowoczesne technologie cyfrowe.  Stają się obecnie modne zorganizowane formy pomocy dla uzależnionych od cyfrowych urządzeń. Obozy na wzór dawnych obozów harcerskich , daleko od cywilizacji proponują spędzenie urlopu wśród dziwów przyrody, w otoczeniu realnych, nie wirtualnych ludzi. Posiadanie urządzeń elektronicznych jest surowo zakazane i konfiskowane są one w dniu przyjazdu.

Koleżanka po fachu opowiedziała mi, że codziennie przez 20 minut idzie pieszo do pracy przemierzając park oraz ulice warszawskie. Pewnego dnia jej mąż zapytał – czy nie szkoda jej czasu na ten spacer bo mogłaby przynajmniej skorzystać z audiobooka.  Uświadomiła sobie wówczas, że jednak woli słuchać śpiewu ptaków i odgłosów tętniącego życiem miasta, rozglądać się wokół i być przez 20 minut, tu i teraz, z otaczającym ją światem niż korzystać z technologicznej nowoczesności.